sobota, 28 grudnia 2013

Czasami mam ochotę wybiec na ulicę, złapać jakąś nieznajomą osobę za rękę i powiedzieć jej wszystko. Jak jest mi przykro, jak ogromny siedzi we mnie smutek, jak bardzo przepełnia mnie złośc, żal, jak bardzo zgorzniałam, że żyję w bańce mydlanej w świecie marzeń, że z dnia na dzień coraz bardziej odrywam się od rzeczywiśtości, odwracam się od bliskich, że nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, że pragnę cofnąć czas, przestać myśleć o złym, wyrzucić z głowy niepotrzebnych ludzi, miejsca, rzeczy, że gdy schowam te przykre myśli gdzieś na dnie swojej podświadomości, to one i tak zawsze wracają, że mam wszystko, czego mi potrzeba: rodzinę, przyjaciół, wymarzone studia, a czuję się w głębi nieszczęśliwa, że wypełnia mnie wszechogarniająca pustka i nie bardzo wiem, co mam ze sobą zrobić.

I tak niezmiennie 751 dni.

sobota, 21 grudnia 2013

Jest 2 w nocy z hakiem, powinnam była dawno temu pójść spać, a ja sobie siedzę i się zastnawiam: czemu?

O ileż byłoby wygodniej, żeby nie kochać nikogo, żeby nie było miłości, ciągnącej za sobą serię rozczarowań i cierpienie. Świat wtedy byłby taki piękny, piękny bez tej przereklamowanej Pani M., która tylu ludzi doprowadza do obłędu.

I nie mogę sobie darować, że nie umiem z tego wyleczyć, że to siedzi we mnie głęboko, te poczucie żalu, pustki, bezsilności wniknęło we mnie, wbiło się pazurami i ani myśli stamtąd wyjść. Pasuda.

Za rok o tej porze będę siedzieć w pięknej Italii. I mam nadzieję, że ona wtedy będzie tęsknić za mną, tak jak ja tęskniłam przez ten cały czas, ze będzie zwijać się w kłębek z bólu i pluć sobie w brodę, że mnie straciła. Nie chcę zemsty, chcę, żeby poczuła jak to jest, gdy świat wypada Ci z rąk, nie wiesz, co masz zrobić ze swoim życiem. Nie umiem wybaczyć.

Jak ja Cię kurwa nienawidzę.



Właśnie mijają dwa lata.

Wracam do wspomnień. Jestem małym masochistą i lubię sobie czasem tak po prostu umierać od nowa. I znowu, i jeszcze raz.