Czasami mam ochotę wybiec na ulicę, złapać jakąś nieznajomą osobę za rękę i powiedzieć jej wszystko. Jak jest mi przykro, jak ogromny siedzi we mnie smutek, jak bardzo przepełnia mnie złośc, żal, jak bardzo zgorzniałam, że żyję w bańce mydlanej w świecie marzeń, że z dnia na dzień coraz bardziej odrywam się od rzeczywiśtości, odwracam się od bliskich, że nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, że pragnę cofnąć czas, przestać myśleć o złym, wyrzucić z głowy niepotrzebnych ludzi, miejsca, rzeczy, że gdy schowam te przykre myśli gdzieś na dnie swojej podświadomości, to one i tak zawsze wracają, że mam wszystko, czego mi potrzeba: rodzinę, przyjaciół, wymarzone studia, a czuję się w głębi nieszczęśliwa, że wypełnia mnie wszechogarniająca pustka i nie bardzo wiem, co mam ze sobą zrobić.
I tak niezmiennie 751 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz